„Porozmawiaj z nim proszę, tylko tak bez emocji…” albo „Załatw to jak najszybciej, tylko bez emocji!”. Albo jeszcze lepiej: „W zarządzaniu swoim zespołem muszę popracować nad pozbyciem się emocji”…
Dopiero dziś w trakcie pracy z Klientem uświadomiłam sobie jak często słyszę od osób zarządzających ludźmi oczekiwanie czy wręcz życzenie, żeby potrafić pozbyć się emocji. Biznes jest przecież logiczny, a podejmowane w nim działania powinny być rzeczowe, wypowiedzi konkretne… A emocji chcemy się pozbyć, gdzieś upchnąć, udać, że wcale ich nie ma. Przecież jesteśmy za bardzo wykształceni, żeby je mieć.
Problem pojawia się dopiero, kiedy w myśl idei „przestrzeń nie znosi próżni”, zapytasz – A co chcesz mieć zamiast emocji? I tu pustka. Albo: spokój, opanowanie… A to przecież też stany emocjonalne.
Zazwyczaj kluczową trudnością w radzeniu sobie z emocjami jest to, że my ich nie znamy. Mało kto umie je nazywać. I jak to zazwyczaj bywa – co nieznane to straszne. Co więcej, jak pokazują badania nad aktywnością mózgu, już samo nazywanie emocji jest pierwszym ze sposobów efektywnego radzenia sobie z nimi[1]. Nazywając emocję, wyrażamy ją, a co za tym idzie, zmniejszamy jej wpływ na nasze działanie. Niestety skuteczne wyrażanie i nazywanie emocji wymaga znajomości ich ogromnej różnorodności.
Z moich obserwacji pracowników firm wynika natomiast, że najczęściej przeżywaną emocją jest, niestety, „wkurzenie”. Słowo, pod którym nic się nie kryje albo wręcz przeciwnie – kryje się aż tak wiele, że nie sposób to odkryć. W jednym z podejść do treningu komunikacyjnego, który uczy skutecznej i otwartej komunikacji międzyludzkiej, kluczowa pierwsza część jest poświęcona nazywaniu emocji. Kryje się za tym założenie, że zanim zaczniemy skutecznie identyfikować i odnosić się do emocji innych, sami musimy poznać ich szeroki wachlarz – od złości, gniewu rozpaczy, przez spokój, opanowanie, aż do radości czy ekscytacji. Jest tyle pięknych nazw emocji czy stanów emocjonalnych – wolałabym tutaj nie wchodzić w teoretyczne rozróżnienia.
Drugą dość popularną w biznesie emocją – choć wypadałoby raczej powiedzieć odczuciem – jest napięcie. Bo jak już przychodzę z problemem z emocjami to zazwyczaj odczuwam napięcie, towarzyszy mi napięcie bądź jestem spięty / spięta. Zazwyczaj to napięcie wynikające z przeżywanych w pracy emocji gromadzi się w konkretnym miejscu: karku, barkach czy klatce piersiowej. Właściwie nic w tym dziwnego – zatrzymywanie emocji, nie wpuszczasz emocji do swojego ciała, oraz pozbawianie się możliwości ich odreagowania jest jak upychanie ich w jednym miejscu w ciele. Trudno wiec się dziwić, że w pewnym momencie owe miejsce jest zmęczone, nadwyrężone czy po prostu obolałe od ciężaru napięcia. Warto więc od czasu do czasu dać wyraz emocjom w bezpiecznych warunkach, albo wyrzucić z siebie napięcie przez aktywność fizyczną.
W myśl jednej z koncepcji mamy trzy mózgi. Trzy w jednym. W tym cudownym, ostatecznie wykształconym naturalnym komputerze w rzeczywistości mamy trzy mózgi – gadzi, ssaczy i ludzki. I tylko jeden z nich jest logiczny i analizujący. Wcześniej jest podwójna przestrzeń na odruchy pierwotne i przeżywanie różnych stanów. I to co ewolucyjnie wcześniejsze, zazwyczaj wcześniej dochodzi do głosu. A ten najbardziej zaawansowany i cywilizowany ma głos jako ostatni.
Nie ma co „zarządzać emocjami” myśląc, że coś trzeba, powinno się czy planując logiczne sposoby. To dzieje się w tym ostatnim ewolucyjnie mózgu (korze nowej). Odczuwa się wcześniej, więc wcześniej trzeba z emocjami pracować – odczuwaniem. Najlepiej samoodczuwaniem czy inaczej świadomością własnych emocji. Ale to wymaga „pobycia w emocjach”, zatrzymania się w nich na chwilę i poobserwowania siebie w ich obliczu. Czasem nazwania. co jest co i nauczenia się własnych potrzeb i odruchowych reakcji. Później jest czas na szukanie lepszych sposobów reagowania czy dbanie o to, żeby emocje przeszły przez nas, ale bez szkody dla wszystkich wkoło.
I nie ma się co oszukiwać, że pozarządzamy sobie emocjami… Możemy jedynie zarządzać sobą w emocjach. Pod warunkiem, że wreszcie przyznamy się to tego, że one w nas są.
[1] Dawid Rock „Twój mózg w działaniu”